head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

a u nas katarek

Jak widać, chróbska łażą po dzieciarni. W miniony czwartek o 6:00 rano budzi mnie dzwonek komórki: Najlepsza Z Moich Żon wezwała mnie w trybie pilnym do Kaceprka, który wg niej ma mocny katar i kaszle.
Trochę mi skóra scierpła, bo dla 7-tygodniowego niemowlaka kaszel oznacza w zasadzie hospitalizację. Qrna.

Więc w te pędy najpierw SMS do Uber Szefa, że na dzień bieżący porzucam pracę, a potem tylko rozruchowa dawka kofeiny i za kierownicę. Jazda o 6:15 na trasie Kraków – Andrychów poszła tak, jak się spodziewałem: gładko. Ląduję w pieleszach. Czekamy na godz. ósmą rano, żeby zacząć rejestrować bąbla do doktora. Na szczęście doktor Paprocki jest w pracy bardzo punktulanie – udaje nam się do niego dodzwonić i ustalić, że chociaż ma wizyty domowe popłudniem, to jak tylko obejrzy pacjetów, którzy są obecni na teraz w przychodni, to wyrwie się i zaglądnie do nas.

Zjawia się gdzieś po dziewiątej – dokładne osłuchiwanie oskrzeli/płucek i ulga: Kacprowi nic tam nie zalega! Natomiast jest katar, który – jak powszechnie wiadomo – nie leczony trwa siedem dni, a leczony tydzień. Dostajemy praktyczną demonstrację jak zalewać malca solą fizjologiczną wprost do nosa tak, żeby go nie utopić, a jednocześnie przepłukać noc i wywalić z niego złogi.
Wyobraźcie sobie wy, dorośli ludzie, że ktoś wam wprost (kolejno) do dziurek waszego nosa wlewa wodę … już? Więc możecie sobie wyobrazić sobie, jak odbiera to parotygodniowy bobek… Ale mus to mus. Przynajmniej trzy razy dziennie – koniecznie przed snem: płukanie, prychanie, kichanie a jeśli trzeba to akcja z gruszką gumową, żeby dokończyć czyszczenie.
Zysk?
Spokojniejsza noc. Dla wszystkich domowników.

Święty Mikołaj arrow-right
Next post

arrow-left guzik z pętelką
Previous post

  • Pharass

    28 listopada 2005 at 17:31 | Odpowiedz

    Wlewanie wody no nosa? To jeszcze nic… Siostra mojej kobiety pracuje w aptece i ostatnio opowiadała mi, że w rzeczonej aptece pojawiła się w sprzedarzy specjalna końcówka, którą wkłada się do nosa takiemu małem człowieczkowi i podłącza do… odkurzacza!! Zastanawiam się, czy ów szatański wynalazek wyciąga katar sam, czy też może katar wraz z mózgiem i resztą wnętrzności? Mają ludzie pomysły… :>

  • CoSTa

    28 listopada 2005 at 18:35 | Odpowiedz

    uuu, małe z katarem to mordęga. nie to, żeby zaraz mdlało czy co tam ale dzieciak mający problemy z oddychaniem tylko na jeden sposób może sobie z nimi poradzić – drąc się na ten przykład w środku nocy :)… ej, przerabiało się, przerabiało niestety.

  • empiryk

    29 listopada 2005 at 11:01 | Odpowiedz

    @Pharass
    Tak – potwierdzam: jest taki sprzęt, ale ZTCW to raczej nie do odkurzacza :) ale jest to zwykła ssawka – rodzic musi się zaciągnąć z drugij strony rureczki… Kosztuje to ok. 25 pln i – jak zapewniała mnie kuleżanka z pracy – działa to to lepiej niż gumowa grucha.

    @CoSTa
    100% racji – to jest problem przy śnie, a w szczególności mocno to wali w nocne spanko. I bywa cholernie męczące :-/

  • WG

    3 grudnia 2005 at 15:38 | Odpowiedz

    Małe info. Krzysiu – to naprawdę można, a czasem, jeśli nie ma się odpowiedniego sprzętu – trzeba – podłączać do odkurzacza. Stosuje się to i ten zabieg często u dzieci chorych na astmę. Jeśłi nie chce się ich wozić do szpitala, można takei "cuś" podłączyć do odpowiedniej końcówki odkurzacza. Koleżanka Iza D. jest z tym na bieżąco – może ci opowiedzieć…;)

  • empiryk

    3 grudnia 2005 at 19:40 | Odpowiedz

    No ja wiem, że można :)
    Nasza sąsiadka zza ściany Natalia I. właśnie taką story mi opowiadała. Tu chodzi raczej o moją bladą wyobraźnię – naprawdę trudno mi to sobie wyobrazić.
    Choć już w międzyczasie dowiedziałem się o sprzęcie pod nazwą 'Frida’ (imię raczej szwedzkie i sprzęt zdecydowanie szwedzki), który służy do wysysania niemal usta-usta z nosa niemowlaka… tiaaa …

  • Jazz

    4 grudnia 2005 at 22:49 | Odpowiedz

    "Więc możecie sobie wyobrazić sobie, jak odbiera to parotygodniowy bobek…"
    Sądzę, że lepiej niż dorosły. Dorosły jak się już topi to do końca. A niemowlę? Nawala pieskiem do brzegu! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *