Sekielski o klasie próżniaczej
- By Krzysztof Kudłacik
- In publiczne
- With 9 komentarzy
- On 19 mar | '2010
Wreszcie obejrzałem Władców marionetek Tomasza Sekielskiego. Tak wspaniałego dokumentu politycznego nie widziałem. Obok Systemu 09 Wojtka Klaty, to drugi tak mocny produkt publicystyki odnoszący się do polskiej współczesności.
Władców marionetek opisuję świadomie jako dokument polityczny, a nie jak sugeruje TVN24 dziennikarstwo śledcze. Jestem bowiem przekonany, że Sekielski niczego nie śledzi, tym bardziej daleko mu do dziedziny obyczajowo-kryminalnej. Świadomie wolę słowo dokument, ponieważ Sekielski jest konkretny, szczegółowy i explicite nie uprawia propagandy. Jego film stawia oczywiście tezy, ale one wynikają z konstrukcji, doboru materiału, jego montażu.
Sekielski dobrze przerobił lekcję Michaela Moore’a. Skupia się na konkretnych zdarzeniach, rozmawia z prawdziwymi ludźmi, umie świetnie skonfrontować świadków. Jednocześnie film o którym mowa zrealizowany jest z dużą kulturą i szacunkiem dla wszystkich uczestników. Końcowe fragmenty poświęcone decyzji o wsparciu USA w wojnie z Irakiem Saddama z udziałem rodzin żołnierzy są naprawdę porywające. Zwracam uwagę: Sekielski wykazuje szacunek wobec wszystkich z którymi rozmawia: nie stosuje tabloidalnych, tanich metod judzenia, szczucia i napuszczania jednych na drugich.
Władcy marionetek są świetnie skonstruowanym dokumentem. Zaczyna się od sprawy manipulacji wyborczych – Tusk powołał się w słynnej debacie przedwyborczej z Kaczyńskim na rzekomą rozmowę z pielęgniarką o imieniu Ewa. Ale to tylko przyczynek do tego, aby pokazać, iż nie tylko Platforma stosuje socjotechnikę w wyborach. Potem ciężar analizowanych spraw wzrasta, aż do finału, gdzie niemal namacalnie pokazuje się bezpośredni związek między decyzjami polityków, a życiem i śmiercią zwykłych ludzi. To także dowód na lekcję z M.Moore’a.
Bowiem Sekielski tak naprawdę opowiada o jednym: o odpowiedzialności polityków. Nie dajmy się zwieźć chwytliwemu tytułowi – tu sprawa manipulacji jest według mnie tylko pobocznym wątkiem. Tu chodzi o odpowiedzialność za słowa i czyny. Sekielskiemu udaje się to dzięki sięgnięciu do tego, o czym media zwykle nie informują. Media np. zalewają nas newsami o rzekomej współpracy asystenta (Marcin Tylicki) posła (Gruszki, szefa komisji ds. PKN Orlen) z rosyjskim wywiadem, ale skutki tych oskarżeń już nie przyciągają uwagi publikatorów (paraliż Gruszki, który nie wrócił do zdrowia, śmierć matki oskarżonego asystenta – Haliny Tylickiej). Tu jest pępowina między polityką a rzeczywistością. Złuda i interes polityczny przekłada się na realne ludzkie tragedie.
Doskonały jest efekt osiągnięty przez Sekielskiego, gdy konfrontuje Aleksandra Kwaśniewskiego z rodzicami żołnierzy zabitych w Iraku. Jakże sztucznie i nieadekwatnie do sytuacji wypada były prezydent, kiedy mówi wprost w oczy tym ludziom, że powinni być dumni! Kontrast tej politycznej nowomowy na tle prawdziwego bólu zwykłych ludzi wręcz poraża. Takie samo uczucie ogarnia widza, gdy dochodzi do konfrontacji Andrzeja Barcikowskiego z Marcinem Tylickim. Reakcje Barcikowskiego są porażające – na widok swej ofiary wręcz krzyczy, że Tylicki nie ma moralnych kwalifikacji, aby w ogóle rozmawiać z Wysokim Urzędnikiem.
Rzecz jasna, Sekielski posługuje się pewnymi konwencjonalnymi uproszczeniami, ale w zupełności mieszczą się one w przyjętej poetyce. Mam na myśli podpisywanie bohaterów jako obywatel, polityk, urzędnik itd. Nie czynię z tego faktu Sekielskiemu żadnych zarzutów. Dychotomia my-oni musi być odnotowana w filmie, bo taka jest prawda – to część stanu rzeczy.
Jeszcze jedno na koniec. Być może odpowiedź na to znajdę, gdy zacznę przeglądać komentarze do Władców marionetek z tzw. branży. Otóż jestem ciekaw, jak po publikacji swojego filmu Sekielski będzie odbierany w klasie próżniaczej? Który z polityków dołączy do Jarosława Kaczyńskiego, który zwyczajnie obraził się na dziennikarza TVNu i odmawia z nim jakichkolwiek kontaktów? Tym bardziej, iż Sekielski w swoim dokumencie nikogo nie wyróżnia – dostaje się po równo Platformie, lewicy, PISowi i in. Czyżby Sekielski postanowił wybrać zdecydowanie własną drogę dziennikarską w stylu Moore’a?
mateusz
19 marca 2010 at 13:21 |
http://wyborcza.pl/1,76842,7669585,Pielegniarka_Ewa__Sekielski_wie_o_moim_istnieniu_od.html
„Pan Sekielski wie o moim istnieniu od prawie dwóch lat” :-P
zorro
19 marca 2010 at 13:52 |
A nie uważasz, że ten dokument był zrobiony na polityczne zamówienie ? I to zamówienie PO ?
Zamysł dokumentu był prosty : „Przecież wszyscy oszukują i kradną, więc czemu się czepiacie tylko PO ?” A w tle oczywiście sprawa afery hazardowej, którą chce się wszystkimi dostępnymi środkami rozmydlić, obśmiać, wykpić. Przecież wybory tuż, tuż. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, aby Sekielski zatrudniony przecież w tubie propagandowej PO jakim jest TVN mógł sobie pozwolić na takie harce. Pijar rządzi – niestety, więc głupim ludkom trzeba jeszcze większą wodę z mózgu zrobić.
empiryk
19 marca 2010 at 14:55 |
@Mateusz:
Obejrzałeś film? Tu nie chodzi o istnienie tej osoby – można ją łatwo wymyślić. Tu chodzi o to, że Tusk sam powiedział, iż z nią osobiście rozmawiał. A to jest nieprawda. Cytuję RZ, gdzie owa Ewa mówi: Osobiście nie rozmawiałam z Tuskiem, przecież ma do tego swoich ludzi
@zorro
Absolutnie nie miałem takiego wrażenia. Jak zobaczysz ten film, to sam stwierdzisz, że tam jest równowaga – i nie ma wykrzywienia. Obawiam się, że Sekielski nie znalazł w żadnej partii biblijnego jednego sprawiedliwego. Podzielam ten jego punkt widzenia, choć jest on pesymistyczny.
mateusz
19 marca 2010 at 17:10 |
A w filmie Pan Siekielski powiedział, że pani Ewa NIE ISTNIEJE. Jak się kogoś potępia to wypadałoby samemu mieć czyste sumienie (no chyba, że jest się z PIS’u ;-)
empiryk
19 marca 2010 at 21:31 |
ROTFL … za to cię kocham Mateo!
monilia
22 marca 2010 at 0:25 |
Nie oglądałam filmu, czytałam tylko komentarze blogerów na jego temat. W 80% negatywne. Od takich, że „Władcy marionetek” są prawie jak „Nocna zmiana” Kurskiego, po takie, że chciał być polskim Moorem, ale mu nie wyszło, kończąc na takich, że Sekielski zepsuł sobie wizerunek rzetelnego dziennikarza (pomijam oczywiście komentarze z inwektywami). Twój entuzjazm mnie zaskoczył, może jednak film nie jest taki zły, jak go na blogach malują
empiryk
22 marca 2010 at 11:51 |
Monia – blogaski są opanowane przez jedno proste pragnienie: żeby o przeciwnikach PO mówiono źle, a o PO tylko pochlebnie. A jak mają bardziej złożony obraz – gdzie nie ma ludzi z czystymi rękami, a rzeczywistość jest szaro-bura i pełna przekrętów, przekłamań, to jest już zbyt skomplikowane do zrozumienia. To sprawa dojrzałości i stopnia krytycyzmu.
Natomiast zestawienie filmu Sekielskiego z propagandą pisowską w Nocnej zmianie jest obraźliwe dla dziennikarza TVNu.
CoSTa
22 marca 2010 at 17:47 |
@Krzychu
„Monia – blogaski są opanowane przez jedno proste pragnienie: żeby o przeciwnikach PO mówiono źle, a o PO tylko pochlebnie.”
Brzmi to lekko histerycznie Krzychu. Może tak nieco dystansu?
OK, pan Siekielski odrobił lekcję z Moora. Z dokładnie takim samym skutkiem – połączenie istotnego tematu z bufonadą kończy się zawsze u mnie jednako: poczuciem zażenowania oglądaniem czegoś takiego. Z tym że Moorowi wychodzi lepiej, huśta emocjami bardziej i talent niewątpliwie ma większy co skutkuje jednak przyklejeniem do ekranu. Ogólne wrażenia po obejrzeniu: szkoda czasu na kolejne show. Tym bardziej, że to tylko płaska kalka z pierwowzoru.
empiryk
23 marca 2010 at 10:33 |
CoSta – używając zdrobnienia miałem na myśli to, co Monia solidnie wykonuje na co dzień: czyta blogi młodzieży, aby trafić coś interesującego i potem anonsować to w portalu w którym wspólnie pracujemy. Więc mówimy o czymś innym niż dystans :)
Pomijając lewackie afiliacje Moora, Sekielskiego dzieli od jego poprzednika w zasadzie jedno: że Moore opowiada o Ameryce. To inna skala i inne problemy. Nasze, polskie zapyziałe podwórko ma inną skalę i inny smrodek. Jak oglądasz produkcje Moore’a, to bawisz się wybornie, a oglądając film Sekielskiego można się popłakać z wściekłości i żalu, że tak mali ludzie kierują naszym krajem.