imprezy pożegnalne
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With One Comment
- On 31 sie | '2004
Udział w imprezach pożegnalnych uświadamia mi jedno: że warto przyjaźnić się z ludźmi, bo mogą odejść – zniknąć z widnokręgu. Tak było w przypadku Łukasza. Spotkałem go gdzieś dwa lata temu – prowadził od strony IT mój ówczesny projekt. Od razu zwrócił moją uwagę. Nie często spotyka się ludzi tak otwartych, szczerych i błyskotliwych.
Nie ma znaczenia jego odrobinę ekscentryczna powierzchowność – był wyczulony na tryndy i lubił się tym bawić. Wnosił przez to ciekawy koloryt. Al dla mnie liczyła się jego żywa wyobraźnia – rzadko kiedy spotykam ludzi z którymi tak szybko i bez problemów łapię kontakt: nadawaliśmy na tych samych falach. A to jest bardzo ważne. I nie ma znaczenia to, iż nie zawsze podzielałem jego punkt widzenia, a on mój. W niczym nie stanowiło to bariery w naszych relacjach. Umiał słuchać innych. To też swoisty fenomen – nie tylko słuchał, ale starał się jakoś zbliżać swoje opinie do poglądów rozmówcy. Nie oznaczało to wcale rezygnacji ze swoich poglądów. Nigdy nie jątrzył, ani nie wywyższał siebie. To był/jest równy gość.
Oczywiście miał swoje odchyły – np. nie utrzymywał prywatnych kontaktów z ludźmi z pracy. I w świetle tego, że teraz opuszcza kraj to okazuje się błędem. :))
I teraz siedząc w jakimś Palo Alto będzie pewnie odcięty od Wilqa, czy „Produktu„.
lhankie
21 stycznia 2005 at 6:02 |
O Man! Spoko – Wilq’a podsyła mi Kompas :-) Nie jest tak źle.