head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Hobbit dzieciaka

Od tygodnia Paulinka się zakręciła książkowo – zaczęła małymi oczętami czytać „Hobbita”. Chyba przekonało ją to, że o rok starszy od niej kuzyn (ponoć) przebił się przez „Władcę pierścienia” – a ona tylko przez pierwszą część filmu (bo zabroniliśmy jej oglądania drugiej części, ponieważ jest zbyt brutalna). Ponadto ja sam w czasie świąt przebywając u szwagierki w Rzeszowie odszukałem u niej mój własny egzemplarz książki Tolkiena i zacząłem ją czytać. A teraz już czytamy oboje. Paulinka od minionej środy doszła do strony 90tej.

Najbardziej rozbraj mnie taki obazek. Paulina w ciszy czyta i nagle głośny śmiech albo charaktrystyczne prrrbrrr …. Zdziwiony pytam: co cię tak zainteresowało?. Odpowiedź: bo wiesz … nie spodobało mi się to, co Gollum trzyma w kieszeni :-) (czyli jakieś szczątki rybie i odpadki – to jest scena współzawodnictwa między Gollumem, a Bilbem w podziemiach Góry trolli). Doszło do tego, iż dzieciak zabiera egzemplarz „Hobbita” i w szkole przed rozpoczęciem lekcji poczytuje … ale nie bądźmy naiwni: to ostatnie robi, aby się popisać przed klasą.

słucham i czekam arrow-right
Next post

arrow-left :::::
Previous post

  • Marny[E]

    16 stycznia 2004 at 14:19 | Odpowiedz

    Ja kiedyś nie mogłem przeżyć jak Ferdynand Wspaniały (nie czytałem, miałem na vinylu i leżąc w sofie do oporu słuchałem doprowadzając do pasji swoich rodziców) gryzł kości w bardze w towarzystwie pana Radio… Mimo że był psem, to był dla mnie na tyle ludzki, że te kości to było coś odrażającego. I jeszcze się dziwiłem jak nie można lubić ogórkowej… No bo jak?

  • krzychuś

    16 stycznia 2004 at 14:39 | Odpowiedz

    No cóż – zwyczajnie masz rację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *