Hobbit dzieciaka
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 2 komentarze
- On 29 kwi | '2003
Od tygodnia Paulinka się zakręciła książkowo – zaczęła małymi oczętami czytać „Hobbita”. Chyba przekonało ją to, że o rok starszy od niej kuzyn (ponoć) przebił się przez „Władcę pierścienia” – a ona tylko przez pierwszą część filmu (bo zabroniliśmy jej oglądania drugiej części, ponieważ jest zbyt brutalna). Ponadto ja sam w czasie świąt przebywając u szwagierki w Rzeszowie odszukałem u niej mój własny egzemplarz książki Tolkiena i zacząłem ją czytać. A teraz już czytamy oboje. Paulinka od minionej środy doszła do strony 90tej.
Najbardziej rozbraj mnie taki obazek. Paulina w ciszy czyta i nagle głośny śmiech albo charaktrystyczne prrrbrrr …. Zdziwiony pytam: co cię tak zainteresowało?. Odpowiedź: bo wiesz … nie spodobało mi się to, co Gollum trzyma w kieszeni :-) (czyli jakieś szczątki rybie i odpadki – to jest scena współzawodnictwa między Gollumem, a Bilbem w podziemiach Góry trolli). Doszło do tego, iż dzieciak zabiera egzemplarz „Hobbita” i w szkole przed rozpoczęciem lekcji poczytuje … ale nie bądźmy naiwni: to ostatnie robi, aby się popisać przed klasą.
Marny[E]
16 stycznia 2004 at 14:19 |
Ja kiedyś nie mogłem przeżyć jak Ferdynand Wspaniały (nie czytałem, miałem na vinylu i leżąc w sofie do oporu słuchałem doprowadzając do pasji swoich rodziców) gryzł kości w bardze w towarzystwie pana Radio… Mimo że był psem, to był dla mnie na tyle ludzki, że te kości to było coś odrażającego. I jeszcze się dziwiłem jak nie można lubić ogórkowej… No bo jak?
krzychuś
16 stycznia 2004 at 14:39 |
No cóż – zwyczajnie masz rację.