tusk nie kandyduje
- By Krzysztof Kudłacik
- In publiczne
- With 13 komentarzy
- On 29 sty | '2010
Sprawy z gatunku czystej, bieżącej polityki obchodzę szerokim łukiem – o wiele ciekawsze rzeczy mają miejsce w cieniu, na poboczu wielkiej polityki. Wybaczcie użycie słowa wielka.
Jednak pozwolę sobie na wtręt, bo słuchając radia dotarły do mnie fragmenty wypowiedzi Donalda Tuska w których uzasadniał decyzję o powstrzymaniu się od kandydowania w tegorocznych wyborach prezydenckich. To, co usłyszałem najpierw spowodowało u mnie zdziwienie, a potem uśmiech politowania.
Po raz nie wiem, który politycy ze ścisłej czołówki drwią z pamięci i rozsądku – mojego, przynajmniej mojego. Oto premier Tusk mówi:
Chcę, aby rząd pod moim kierownictwem ciężko i skutecznie pracował w czasie obu kampanii. Więcej dobrych rzeczy, trudnych zadań zrealizuję mając w ręku instrumenty rządzenia, a nie mieszkając w pałacu (…) Wybory prezydenckie są ważne, ale to są wybory, w których stawką jest bardziej prestiż i wielki zaszczyt, ale nie władza i instrumenty do dobrego i skutecznego rządzenia
Za Dziennikiem.
Weźmy zdanie pierwsze. Trywialne i prawdziwe. Przy jednym banalnym założeniu – że w czasie kampanii Tusk jest premierem. Gdyby przykładowo zrezygnował z funkcji premiera, aby w czasie kampanii nie urzędować, to byłoby coś. Ale tego Tusk już nie mówi i zapewne nie przewidywał takiej opcji – zapewne chodziło o świadome wykorzystywanie funkcji premiera podczas kampanii. Pominę frazes o ciężkiej i skutecznej pracy. To taki styl mydlenia oczu przez polityków. Z każdej strony. Innymi słowy Tusk w tym zdaniu chciał powiedzieć mniej więcej tyle: chciałem wykorzystywać premierowanie do gry o urząd prezydenta, ale wam tego aktualnie nie zrobię drodzy współobywatele!
Ludzki człowiek.
Pozostała część wypowiedzi jest już o wiele ciekawsza i w moim mniemaniu podaje rzeczowy argument: że wg polskiej konstytucji rządzi rząd, a prezydent ma bardzo ograniczone środki moderowania decyzji rządu. Słowo moderowania na tle prezydentury Lecha Kaczyńskiego powinienem chyba zastąpić słowem blokowania, czy wręcz sabotowania. I tu mamy kpinę z pamięci i zdrowego rozsądku. Polska konstytucja jest znana Tuskowi od lat i mimo to przez dwa lata swoich rządów grał na swój udział w tegorocznych wyborach prezydenckich – więc tak naprawdę chodzi o coś całkiem innego. Gdyby wziąć serio słowa szefa Platformy, to obejmując urząd pierwszego ministra powinien dwa lata temu wygłosić słowa, które usłyszeliśmy dopiero wczoraj!
W tym kontekście pamiętajmy o niedawnych pomysłach Tuska dotyczących idei zmiany konstytucji. Teraz przeczuwam, iż wczorajsze oznajmienie pana premiera wiąże się właśnie z tym wątkiem. Jeżeli Tusk chce jeszcze ciężej pracować dla dobra kraju, tak, aby Polska w bliskiej przyszłości dokonała cywilizacyjnego skoku – i chce to zrobić przy niesprzyjającym i sabotującym prezydencie Kaczyńskim, to sprawa konstytucji staje się oczywista. Wyobrażam sobie to bardzo prosto. Oto wkrótce rząd, premier ogłaszają nowy, wspaniały plan mający wynieść nas w świetlaną przyszłość, jednak ponownie nie udaje się tego zrealizować, bo mroczne i ciemne siły PISu z prezydentem Kaczyńskim robię Tuskowi wbrew. Mówię to mając na myśli fakt, że decyzja Tuska obniża szanse obozu Platformy na zwycięstwo w wyborach prezydenckich.
Zdaniem profesora decyzja Tuska zwiększa szanse Lecha Kaczyńskiego, który może wygrać wybory nawet w pierwszej turze.
To słowa prof.Zdzisława Krasnodębskiego za Onet.pl.
Krasnodębski w moim przekonaniu przesadza. Po pierwsze, jest jeszcze za wcześnie i nie wszyscy gracze weszli na arenę. Po drugie, w ciągu tych miesięcy może się jeszcze wydarzyć. Lech Kaczyński nawet z obecnym zestawem konkurentów w walce o prezydenturę wypada bardzo słabo. Zwycięstwo w pierwsze rundzie przekracza wg mnie jego możliwości. Ale tu jesteśmy na gruncie przypuszczeń. Poczekajmy.
Bezwzględnie pomysły modernizacyjne (czytaj: prywatyzujmy co się jeszcze da!) obozu Tuska miałby jakąś szansę na powodzenie o ile w pałacu prezydenckim zasiadałby ktoś z Platformy. Właśnie widzę w tym kontekście wazeliniarską wypowiedź ministra Sikorskiego:
Donald Tusk pokazał, że jego odpowiedzialność i patriotyzm są najwyższej próby. Jestem dumny, że mogę być członkiem jego ekipy
Za Onet.pl
No cóż. Sikorski będzie musiał konkurować choćby z Komorowskim, który też jest już w blokach startowych do prezydentury…
I na koniec sprawa tak naprawdę kluczowa: jakie są faktyczne przyczyny gestu Tuska?
Nie będę się silił na oryginalność i odkrywczość. Powtórzę opinię zasłyszaną dziś w porannej Trójce. Tusk miał pewność wygranej w wyborach prezydenckich, jednak prezydentura stałaby się rodzajem odejścia na emeryturę, co przyczyniłoby się do rozpadu PO. To jest scenariusz, który zrealizował się w przypadku Kwaśniewskiego i SLD. Prezydentura Olka zbiegła się z rozpadem obozu lewicy i jej skutecznym pogrzebem na wiele wiele lat.
ps.
Dziś wpadłem na cudnej urody swoiste podsumowanie części powyższego wpisu, więc dodaję poniżej, aby nie mnożyć bytów:
zorro
1 lutego 2010 at 12:28 |
Polityka uprawiana przez PO i Tuska jest na tyle nieprzewidywalna, że imć Donald może np. w maju ogłosić, że pod wpływem nacisków wyborców oraz swoich kolegów partyjnych jest zmuszony zmienić swoją decyzję i dla dobra narodu kandydować na stanowisko prezydenta. Wszystko jest jeszcze możliwe. A ze zrobi z gęby cholewę to inna inszość.
empiryk
1 lutego 2010 at 13:06 |
Tak, to prawda – Tusk może zmienić zdanie i wiosną zdecydować o kandydowaniu. Jestem tego świadom i trzeba się z tym jakoś liczyć – być może prawdopodobieństwo takiego zwrotu jest raczej małe, ale wystarczająco widoczne.
jarek
13 czerwca 2010 at 16:11 |
I pomyśleć, że i tak się nic nie da przewidzieć, poza tym, że Bronek się ostał.